Miguel Amado: W swoich projektach wydajesz się równie zaangażowany w umożliwienie refleksji nad własną tożsamością i zbliżenie różnych ludzi. Czy zgodzisz się?
Alice Rekab: Myślę, że to bardzo sprytne. W Irlandii, w której dorastałem, pod wieloma względami byłem w mniejszości. Nie miałem żadnych przyjaciół rasy mieszanej, nawet kiedy chodziłem do college'u. Dopiero kiedy przeprowadziłam się do Londynu, aby zrobić doktorat, poznałam innych artystów o różnym pochodzeniu, którzy tworzyli – a nawet po prostu patrzyli na świat – przez pryzmat bycia rasą mieszaną.
MA: Irlandia była w latach 1990. bardzo homogeniczna kulturowo.
AR: Wyraźnie pamiętam, że mając 12 lub 13 lat nagle po raz pierwszy zobaczyłem innych Czarnych w Irlandii – na przykład kobietę z tyłu autobusu, której nie mogłem zidentyfikować. Pamiętam, że chciałem o tym mówić, ale też czułem to dziwne poczucie wyobcowania, bo oczywiście w Irlandii nie ma tak wielu mieszkańców Sierra Leone, a ja nie miałem możliwości dowiedzieć się, z której części Afryki ta kobieta pochodziła iz którą była powiązana. Poruszanie się po wszystkich niuansach różnic i afrykańskości było procesem uczenia się, szczególnie dla młodej osoby dorastającej w społeczeństwie jednorasowym.
MA: Twój ostatni projekt „Family Lines”, który obejmował wystawę w The Douglas Hyde oraz liczne wydarzenia w galerii i poza nią w 2022 roku, dotyczył tego zapytania na dwa sposoby: koncepcyjnie, poprzez twoje prace i praktycznie, na poziomie lokalnym , ponieważ ułatwiałeś spotkania z innymi.
AR: „Family Lines” dotyczyło wewnętrznej, subiektywnej rozmowy, która odbywa się poprzez glinę, obrazy, obrazy, albumy. Stanowiła miejsce samopoznania, czegoś głęboko osobistego, co następnie nabiera charakteru politycznego. Ale chodziło też o stworzenie przestrzeni do podzielenia się moim doświadczeniem, zwłaszcza migracji międzypokoleniowej, na tyle, na ile umożliwiłoby jej zbadanie wielogłosowymi i wielogłosowymi. W ten sposób pozwoliło mi to również dotrzeć do społeczności, z którą chciałem się połączyć i umożliwić społeczeństwu zaangażowanie się.
MA: To tak, jakby projekt funkcjonował jako platforma nie tylko dla twoich prac, które angażują się w niedostatecznie reprezentowane narracje, ale także dla kreacji czarnoirlandzkich, którzy wciąż są częścią tych samych niedoreprezentowanych narracji.
AR: Moim celem było, aby inni usłyszeli i usłyszeli siebie nawzajem, pokazanie, że czyjś głos nie jest jedynym głosem – że nie jest się samemu – i zrozumienie, że rozmowy, które prowadzimy ze sobą, są sposobem na radzenia sobie z niewidzialnością lub wymazaniem. Kiedy dorastasz na Zachodzie, zakorzeniona jest w tobie duża ignorancja, ponieważ nie uczono nas inaczej. W szkole nie dowiedziałem się niczego o rodzinie mojego ojca, o tym, czym jest Sierra Leone, ani o Afryce Zachodniej. A jeśli to, kim się jest, nie ma znaczenia, ma to wpływ na poczucie przynależności.
MA: Dlatego często mówisz o emocjonalnym i intelektualnym wpływie twojej pierwszej wizyty w Sierra Leone w 2009 roku.
AR: Zawsze wiedziałem, że jestem Irlandczykiem z Sierra Leone, ponieważ miałem bliski związek z moją babcią, ale to było w próżni jednorasowej Irlandii, a zatem moje dziedzictwo rozumiałem tylko w odniesieniu do niej. Kiedy po raz pierwszy pojechałem do Sierra Leone, byłem w jej towarzystwie i wtedy zdałem sobie sprawę, że jestem Irlandczykiem z Sierra Leone w stosunku do niej w kontekście czarnej większości. To było odkrywcze, ale trudne, ponieważ zdałem sobie sprawę ze złożoności mojego jasnego odcienia skóry. Kiedy ludzie tam na mnie spojrzeli, nie widzieli osoby rasy mieszanej, nawet jeśli mówiłem po kreolsku lub rozumiałem niuanse lokalnych zachowań. Zdałem sobie również sprawę z przywileju, jaki miałem, ponieważ urodziłem się w Irlandii. Tak więc ta podróż była katalizatorem świadomości bycia sobą, ukazującym się w lustrze większym niż granice mojego wewnętrznego świata.
MA: Wydaje się, że przekładasz to doświadczenie na swoje prace, niezależnie od tego, czy są to prace 3D, obrazy, czy cyfrowo kolażowane obrazy oparte na soczewkach, a zwłaszcza gdy używasz materiałów takich jak glina.
AR: Użycie gliny wyłania się bezpośrednio z mojego ciała iz podświadomości jako coś, czego prawie nie da się wyartykułować werbalnie. Materiał umożliwia fizyczne zamanifestowanie tego, co czuje się poza językiem, ponieważ ma ten rodzaj pierwotnej jakości. Zwierzęta, które rzeźbię, to moje interpretacje pamiątek, które znajdowały się w moim domu, przedmiotów przywiezionych przez rodzinę mojego ojca w latach 1960. jako symbole ich kultury. Pozwalają mi krytycznie przyjrzeć się głównym nurtom zachodnich przedstawień Afryki jako miejsca, w którym żyją dzikie i nieznane stworzenia, bawiąc się pojawieniem się afrykańskiego przemysłu turystycznego dla zachodniego spojrzenia i potrzebą łączenia imigrantów z miejscami ich pochodzenia poprzez materiały kultura.
Idea mapowania sposobów rozumienia – stąd wkraczają obrazy. Używam desek, czasem regenerowanych, jako powierzchni, na które nakładam mieszaninę gliny, obrazów i sztyftu olejnego, i jest dużo cięcia i teksturowania, co w pewnym sensie działa jak rodzaj pękniętego, czasowego diagramu życia. Na przykład, Nasz wspólny przodek: pięć paneli uwikłanej narracji historycznej (2022), który był prezentowany w The Douglas Hyde, sugeruje kwantową oś czasu, w której różne czasy nakładają się na siebie i tworzą siatki, które można odczytać na różne sposoby; są zwarciem historii ludzkości oraz historii osobistych i kosmicznych. Są takie historie mistrzowskie, ale są też historie intymne – na przykład miniaturowe zdjęcie mojej babci siedzącej samotnie przy stole obok ogromnego przedstawienia skamieliny i gwiezdnej eksplozji. Niektóre historie są wyceniane inaczej, w zależności od tego, jak blisko nich jesteś.
Cyfrowe kolaże rekonfigurują wszystkie elementy. Często są to zdjęcia rodzinne, które mogę zestawić z innymi wizerunkami. Jest też aspekt rysunku cyfrowego, który tworzy powiązania – zarówno dosłownie, jak i symbolicznie – a także obszary intensywności poprzez tworzenie znaków wokół niektórych postaci lub przedmiotów, które wydają się przypominać korony, jako sposób na ożywienie drogich ludzi lub ukochanych zwierząt które są martwe.
MA: Twoja najnowsza wystawa, „Mehrfamilienhaus”, jest prezentowana w Museum Villa Stuck w Monachium i zawiera prace, które poruszają sedno Twoich zainteresowań, ale jednocześnie przyglądają się nowym obszarom zainteresowań.
AR: „Mehrfamilienhaus”, czyli „Dom więcej niż jednej rodziny”, kontynuuje moją eksplorację jednostki rodzinnej, ale rozszerza ją w dialogu z tym miejscem, Villa Stuck, który był domem artysty i gdzie inni artyści teraz wystawiają. Tę wystawę stworzyłem podczas rezydencji w Monachium latem 2021 i 2022 roku. Zastanawiam się więc nad pojęciem bycia przeszczepem, przeniesienia do miejsca i próby nawiązania kontaktu z jego mieszkańcami i terytorium. Badam również kwestie dziedzictwa artystycznego – na przykład, co to znaczy być dzieckiem artysty lub mieszkać z artystą. W Villa Stuck pracownia Franza von Stuck była okazałym pokojem, podczas gdy pomieszczenia mieszkalne rodziny były skromne. W moim domu pracownia mojego ojca znajdowała się w naszym salonie, a kiedy pracował, nie można było z nim rozmawiać, bez względu na to, co się działo. Patrzę więc na to napięcie między sztuką a życiem i na psychologię bycia artystą. I myślenie o Villa Stuck jako o domu więcej niż jednej rodziny: historii i obecności rodziny von Stuck w architekturze oraz historii mojej rodziny, którą z tą historią splatam.
MA: Więc bardzo celowo angażujesz się w dom, który należał do artysty, i rozważasz dialog między artystami i pokoleniami, jednocześnie utrzymując swoje kluczowe tematy – tożsamość rasy mieszanej poprzez afrykańskie dziedzictwo, migrację, wysiedlenie, monokulturę – również w napięciu, choć może mniej jawnie.
AR: Bawaria jest biała, bogata i konserwatywna. Jestem ciekawy, jak zespół Villa Stuck ułatwia zaangażowanie społeczności afrykańskich w mieście. W kręgach, w których się obracałem, będąc rezydentem w Monachium, nie słyszałem pytań o różnorodność czy doświadczenie bycia migrantem. Z drugiej strony angażowanie się w coś tak intymnego jak „dom” – jak architektura, terytorium – jest deklaracją polityczną. Na Zachodzie toczy się rozmowa, jeśli nie porozumienie, między profesjonalistami i pewnymi segmentami odbiorców wokół historycznej subalternizacji praktyk, które nie pasują do modernistycznych ram, które są zachodnimi ramami. Ale czy ta rozmowa może łączyć się z szerszymi problemami w Monachium (i gdziekolwiek w Niemczech lub w pozostałej części Europy) jako środowisko dla migrantów, dopiero się okaże. To jest wspólne zadanie, do którego mam nadzieję przyczynić się.
Miguel Amado jest kuratorem i krytykiem oraz dyrektorem SIRIUS w Cobh w hrabstwie Cork.
siriusartscentre.pl
Alice Rekab jest artystką mieszkającą w Dublinie.
alicerekab.com
Indywidualna wystawa Rekab „Mehrfamilienhaus” trwa do 14 maja w Museum Villa Stuck w Monachium.
Villastuck.de